Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było prosić dla formy, i on też oświadczył że nic nie ma przeciw, że się cieszy i winszuje.
Uściskano się.
Hrabia zdjął z palca piękny pierścień, który do natychmiastowych zaręczyn ofiarował. Musiano więc przywołać Różyczkę, która przyszła nadąsana, kwaśna, chcąc płakać a niemogąc. Rzuciły się sobie w objęcia z matką, po czém zamiana pierścionków uroczysta nastąpiła, a naglący Szambelan ofiarował się sprawić u siebie wesele, jeśliby niepotrzebne przygotowania się nie przeciągały.
Okułowicz, człek praktyczny, wnioskował, że pan Rajmund może po obiedzie pójść dla wysondowania do proboszcza księdza Gawryłowskiego.
— Pan zna księdza Gawryłowskiego? zapytał Rajmunda.
— Bardzo mało.
— No — to trzeba się na to najprzód przygotować, odezwał się Kaznaczej, że to człek kwaśny jak ocet i rygorysta!
To tylko szczęście, że panów i stare familie szanuje, więc pan hrabia może wpłynąć na niego.
Ale niech pan idzie.
— Pójdę, — odezwał się Rajmund.
Chwilkę przed obiadem zużytkowali zaręczeni do rozmowy na osobności. Panna zapowiedziała, że ma mnóstwo rzeczy, o których chciała pomówić