Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pofesor nienawykły nigdy nic o nikim mówić złego, wczas się zatrzymał z informacyami o drugiej żonie p. Okułowicza, która spadek po pierwszej piastowała zgodnie z tradycyą domową. Nie było weselszego w miasteczku dworku, nad państwa Okułowiczów.
— Słyszałam, odezwała się jejmość po pewnym przestanku, żeś asindziej był wprzódy profesorem, masz być uczonym. Jakże się to godzi z gospodarstwem?
— Małe gospodarstwo i uczoność niewielka, nie kłócą się z sobą, rzeki Kwiryn. Znajdzie się czas i na książki, choć się hreczki dogląda...
— A jakież asan lubisz książki? badała stara, która lekką literaturę francuską dosyć lubiła.
— Jakie? odparł śmiejąc się Kwiryn, który pulchnego kapłona na talerz nabierał. Ja, bratowo dobrodziejko, każdą książkę, począwszy od elementarza do filozofii, szanuję i lubię, z każdej coś wyciągnąć można.
— A romanse acan czytujesz?
— No, czasem się i to trafia, począł Kwiryn. Jużci Don Kwichota nie znać byłoby grzechem. Gil Blas także wart oczu, a z nowych mi pożyczono Balzaka: cale znakomity znawca ludzi!
— Języków pan umiesz pewnie kilka? trochę mniej już szydersko mówiła stara pani.