Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łeś coś brał, bom wieku nie taiła. Za to masz pańskie życie, nie brak ci na niczém...
Choćby był chciał p. Radca pocieszać się po za domem jakiemi stosunkami, było to niepodobieństwem, tak ścisłe patrzano na każdy krok jego, tak szpiegowano wejrzenie każde. Jejmość posuwała ostrożność do tego stopnia, iż w całym domu nie było kobiety mającej mniej nad lat czterdzieści. Nieprzyjmowała téż dam młodych, tylko swe rówieśnice. Domy, w których się znajdowały panie wzbudzające najmniejszą obawę, zakazane były p. Rajmundowi. Ile razy wychodził na przechadzkę, wiedział z góry, iż kogoś ma za sobą, co kroki jego śledzi.
Jejmość bawiło to, gdy mogła się popisać przed nim ze swą wszechwiedzą.
Byłto jedném słowem człowiek nieszczęśliwy, zmuszony dla utrzymania godności swej udawać swobodnego, wesołego, zupełnie zaspokojonego swym bytem.
Ludzie mieli go za bogatego, gdyż znaczna część majątków pozornie szła na imię jego, choć w istocie była własnością pani. Stara, ile razy się publicznie o stosunkach majątkowych zgadało, czyniła go panem, udawała że się do niego odnosi we wszystkiém, grała komedyą nielitościwą.
Stan ten „na stopie wojennej“ trwał już od lat kilku, a zaostrzał się cię coraz bardziej. Para