Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mężczyzna, był niemal panem w domu, bo sam Radca się go obawiał. Służąca dawna rej wodziła z nim razem... Ludzi tych musiał Rajmund oszczędzać i z wielu rzeczami kryć się przed niemi. Na pozór wszyscy szanowali Radcę, obcym niewtajemniczonym trudno było się domyśleć, słysząc samę panią obsypującą go słodkiemi wyrazy i pieszczotliwemi nazwiskami, że ten mąż ukochany był w domu najnieszczęśliwszą istotą.
Byłoto małe piekło urządzone z największym kunsztem, tak aby zdala ani siarki od niego czuć nie było, ani płomieni nie widać.
Rajmund uczył się tu cierpliwości i przebywał próbę, na której zniesienie trzeba było jego sił i energii. Jedyną pociechą umęczonego było to, iż dowodnie wiedział wiek żony, która liczyła już lat siedemdziesiąt, a zdrowie miała skołatane wielce. Spodziewał się ją przeżyć.
Codzień prawie przeczuwając co się w myślach jego działo, jejmość mu powtarzała.
— Jeżeli rachujesz na śmierć moję, możesz się omylić. W mojej rodzinie żyją po dziewięćdziesiąt lat chérlając! Kto wie jeszcze, które z nas z brzegu!
Ile razy p. Rajmund czułym i przywiązanym chciał się okazać, śmiała mu się w oczy.
— Nie udawaj! mówiła — myślisz że ja ci uwierzę! kochać się we mnie trudno, ale wiedzia-