Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na wesele nie mam cię co zapraszać! Wątpię żebyś przyjechał.
Baba moja, jak się umaluje i wystrychnie do ludzi, wcale niczego wygląda. Lat musi mieć pewno pięćdziesiąt kilka, ale to właśnie dobrze! Szaleć już nie będzie. Lubi wista i tłustą gawędkę. Zaraz po ślubie jedziemy na rezydencyą do Wilna, a tam rozpocznę taniec z wierzycielami... Już ja w tém, że się będą mieli zpyszna!
Szambelan był ciamajda; interesa są w daleko lepszym stanie niż się można było spodziewać. Trochę sprytu i sprężystości, a dobra białoruskie oczyszczę i dołączywszy zapis mej przyszłej żony — nabędę. Kto wie, może się i przy tutejszych utrzymam!!
Jak skoro rozwód stanie i ślub wezmę, pojadę do Petersburga i przez pierwszą żonę będę interesa robił. Pomoże mi. Żądna jest grosza.
Znowu się śmiać zaczął, co Kwiryna oburzyło tak, iż wstał, nie chcąc słuchać dłużej i wyszedł z pokoju, wracając do matki.
Rajmund wkrótce po nim zjawił się także, ale nawet nocować nie chcąc w Żulinie, konie kazał zaprzęgać i po chłodném pożegnaniu, odjechał.
W czasie pobytu profesora nie przybył już więcej. Po rzeczy swe zostawione u matki przysłał służącego i pozostał przy swej narzeczonej. Wiadomości od niego nie było już żadnych.