Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mów więcej. Gdyby cały świat takim był, jakim ty siebie malujesz, nie wartoby na nim żyć było.
Rajmund popatrzył nań z pogardą.
— Nie nowina to dla mnie, żeś ograniczony i że życia nie rozumiesz — odezwał się. Ja się w retorykę i moralność a uczuciowość nie bawię. Com ci mówił niegdyś, tego się trzymam. Bogiem dla mnie życie i używanie, jakim kosztem, o to nie pytam. Niech się głupcy bronią. Patrz na świat cały: mocniejszy słabszego wszędzie zjada — to prawo natury, ja innych nie znam.
— Prawo bydlęce! zawołał Kwiryn w uniesieniu — nie chcesz więc być człowiekiem, wyrzekasz się duszy?
— Słowa! słowa! vox, praetereaque nihil, przerwał Rajmund...
Ty skiśniesz na nędznej profesurze w lichej dziurze — sameś winien sobie — ja mam więcej ambicyi.
— Ani jej, ani sukcesów twych ci nie zazdroszczę — wtrącił Kwiryn. Mam politowanie nad tobą, jak nad obłąkanym.
— Wzajemnością ci płacę! odparł Rajmund kłaniając się. Dajmy sobie pokój — kwita byka za indyka!
Oba nadąsani przerwali, lecz Rajmund nie wytrzymał długo i popatrzywszy na brata, począł mówić dalej.