Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kellner oniemiał. Słuchał i nie wierzył, zadzwonił na służącego, który wszedł z miną wesołą.
Starał się okazać, choć wcale nie był spokojnym.
— Kiedy pani, siostra moja, wyjechała? zapytał.
— W nocy; kazała cicho wynosić tłumoki, aby pana nie przebudzono...
— Nie zostawiła listu jakiego?
Sługa zakręcił się żywo, powiadając że podobno karteczka była u gospodarza. Pobiegł po nią.
Tymczasem Otton siedział nie odzywając się, jak skamieniały, ocierał zwolna pot, który mu na czoło występował.
Służący na tacce przyniósł mały bilecik. Kellner żywo go otworzył.
Stało na nim słów kilka napisanych bujnym charakterem po francusku, któremi Róża oznajmywała że widzi, iżby w przyszłości z sobą niemogli być szczęśliwi i postanowiła, małą tylko wycieczkę zrobić po Włoszech, a potém, — powrócić do męża.
Żegnała Ottona zimno — z pewnego rodzaju cynicznym okrucieństwem.
Otton czytał długo, zwolna odłożył pismo na stolik, twarz mu się mieniła, popatrzył na profesora i z dziwném uczuciem, jakby dziecka potrzebującego opieki, podał mu rękę.