Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uspokoiło to nieco Kwiryna, nie odstąpił jednak chorego i pozostał przy nim. Lekarstwo byłoby może skutkowało, gdyby nie ciągły niepokój o Różę, która wcale jakoś powracać nie myślała, i z teatru, jak się okazało, udała się do kawiarni Floryana z Senatorem na lody i herbatę. Otton, choć znała zazdrość jego i drażliwość, wcale ją nie zdawał się obchodzić.
Była północ już, gdy odprowadzona przez swego wiernego towarzysza, Róża zjawiła się w mieszkaniu, dowiedziała od służącego o chorobie Ottona i weszła do pokoju, w którym Kwiryn przy nim siedział.
Zbliżyła się nieco ku łóżku.
— Cóż to — pan chory jesteś? spytała obojętnie. Pan wiesz jak ja chorych nie lubię, nie stworzoną jestem na siostrę miłosierdzia, to mnie nudzi.
Otton zaognionym wzrokiem odpowiedział jej tylko. Znudzona zwróciła się do profesora z zapytaniem.
— Seryo? chory?
A gdy Kwiryn potwierdził, poruszyła ramionami i skinąwszy ledwie głową Ottonowi, wyszła natychmiast.
Zdawało się, że na Kellnerze ta obojętność uczyniła wrażenie. Powołał do siebie Kwiryna i prosił go żeby przy nim pozostał. Noc przeszła dosyć niespokojnie, lecz dawane lekarstwo prze-