Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dla czegóż nie? Niech jedzie, zastąpi nam kuryera! Wielką mam ochotę go bałamucić. Musi być rzeczą zabawną takiego purytanina przywieść do — upadku.
Zaśmiała się znowu.
— Profesorze! odezwała się do idącego naprzód — proszę do nas — mam potrzebę mówić z panem.