Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

którą kocha jak własne dziecię. Szambelanowa śmiejąc się dodaje: bo mu się zdaje może, iż do niego w istocie należy.
Tej córce ma on podobno za zezwoleniem żony, uczynić zapis bardzo znaczny, a oprócz tego że przyszłego jej męża będzie popierał mocno, to nie ulega wątpliwości. Szambelanowa pół żartem mi radzi abym się żenił.
Kwiryn pogardliwie ramionami ruszył i za obie ręce pochwycił brata.
— Mundku kochany — krzyknął, tyś się dziś, przy rozstaniu, uwziął mnie dręczyć! To są żarty, spodziewam się, ale obrzydliwe i straszne! Pomyślże.... w jakie stosunki wciągnąłbyś przez to siostry i matkę! z jakimi ludźmi! z jakim domem! Ty, syn poczciwego, zacnego ojca jakiegośmy mieli.
— Który właśnie przez tę poczciwość nic nam nie zostawił — odparł chmurno Rajmund.
— Imię niepokalane, pamięć najpoczciwszego z ludzi.
— Którego wszyscy, kto chciał, oszukiwali! burknął Rajmund. Bądź pewny, Kwirynie, że ja nie mniej pamięć jego szanuję, i gdy wspomnę go, oczy mi łzami zachodzą; ale to był — kubek w kubek — ty! Taki poczciwy, a taki niepraktyczny... Gotów z siebie zdjąć koszulę, fanatyk przesadzonej poczciwości i delikatności! To też nas bez chleba i matkę zostawił.