Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stam, matce z tém dobrze — ale koniec końców, jeżeli tak myślisz być z całym światem, przepowiadam ci że będziesz chodził bez bótów.
Kwiryn jakby nie słyszał, nie odpowiedział na to.
— Masz mój list, spytał — schowałeś go? nie zgubisz?
— Ale nie!
— I moje prezenciki dla Julki i Jadzi?
— Są w tłomoku — odparł Rajmund i spojrzał na zegarek.
— Nie późno jeszcze! szepnął Kwiryn — a tak mi się z tobą żal rozstawać — kiedy my się zobaczymy?
— Tego ja przewidzieć nie mogę, wesoło podchwycił Rajmund. Do Wilna prawdopodobnie, choćbym chciał, nie zajrzę prędko. Ty do Żulina nie będziesz mógł, a choćbyś i zawitał, czy ja wiem gdzie naówczas będę! Losy popchnąć mnie mogą na północ, na południe, wschód, zachód! Pójdę gdzie gwiazda przewodnia zaświeci!!
— Gwiazda! smutnie zawtórował brat — a tą gwiazdą?
— Tą gwiazdą — rzekł wesoło Rajmund, ty wiesz co jest dla mnie. Mówiłem ci.
— Smutne to, odparł Kwiryn.
— Tak jak dla mnie twoja przyszłość — rzekł starszy. — Cóż? nauczycielstwo w prywatnym domu? W najlepszym razie profesura w gimnazyum,