Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Jak masz działać? jakich zażyjesz środków? ani wiem, ani ci je myślę poddawać. Czyń co ci miłość dla ucznia i dla brata natchnie, albowiem i to dodać muszę, że utrata żony dla p. Rajmunda, o ile ja tu grunt zbadać mogłem, jest nie mniej groźną, jak dla mego klienta jej pochwycenie. Tamtemu ona jest narzędziem potrzebném, nam zabójczém brzemieniem.... i t. d.“
W dopisku prosił Soter o spalenie listu, lecz wiedział dobrze, iż te właśnie o których zniszczenie się prosi, najskrzętniej bywają zachowywane.
Wyprawiwszy długo układane pismo, adwokat liczył dnie, kiedy mogło dójść rąk Profesora, i — wywołać krok jakiś z jego strony.
Wszystkie rachuby, z folgami nawet dla nieregularności pocztowych poczynionemi — zawiodły. Od Profesora pisma, ni znaku życia nie było.
— Powinien mi był choć parę słów odpowiedzieć! mówił sobie Soter. Toć przecie obowiązek towarzyski. Miałżeby się za bratowę i brata obrazić??
Kwiryn, który cały był oddany swym obowiązkom nauczycielskim, a spraw żadnych i korespondencyj nie miał, oprócz naukowych, nie odbierał téż listów, na któreby nagle odpowiadać było potrzeba.
Miał więc zwyczaj, te które nadchodziły, trzymać na biurku przy którém pracował, i z kolei je tempore opportuno brać do ręki. List p. Sotera uległ prawu