Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rajmunda samego ściągnąć do Żulina po błogosławieństwo. W tym celu Kwiryn, Ottona powierzywszy znowu staremu Gierstutowi, który doskonale sobie z chłopakiem dawał rady, sam pod pozorem interesu do miasteczka, wyrwał się do Korznicy, wiedząc że tam zapewne znajdzie brata.
Tego dnia wszakże państwo młodzi gościli u Okułowiczów, i Kwiryn zmuszony był gonić nazad do Kobrynia. Do Rajmunda posławszy faktora, sam oczekiwał nań w karczmie.
Nierychło nadszedł pan młody. Bracia uścisnęli się w milczeniu.
— Mój Rajmundzie, — począł młodszy, w przeciągu bardzo krótkiego czasu dokonały się rzeczy tak niespodziane, straszne, stanowcze, że mnie się zdaje myśląc o nich, iż marzę, że to sen szkaradny.... Na Boga! coś ty uczynił!
— Proszę cię — odparł zimno, urażony Rajmund, nie czyń mi wymówek. Wiedziałem dobrze co robiłem, jestem w zastosowaniu moich zasad do życia konsekwentnym. Przypomnij sobie ostatnią rozmowę naszę. Czas jest drogi, ja chcę wdrapać się wysoko, a kto na górę idzie, ten rano bierze pierwszego lepszego przewodnika i do dnia wychodzi. Nie mogłem czekać. Trafiała mi się zręczność wydobycia z tych nizin, w których mi duszno, zużytkowałem ją!
— Romku! ale matka! rodzina! na Boga!