Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z ks. Gawryłowskim potępiała syna. A że i dla Okułowiczów wielkiej miłości nie miał nikt, oburzano się na to ożenienie; przy czém i Szambelanowi się dostawało.
Ten téż nie myślał już długo bawić w Korznicy i pomimo rozrywki jaką miał patrząc na rozkwitłą bujnie pannę Telesforę, gotów był wracać do Wilna. Szambelanowa zupełnie się zgadzała na to.
Rajmund wybierał się do Petersburga, czekał tylko na listy, które mu od osób różnych miał pościągać Szambelan.
Młoda pani potrzebowała dni kilku dla ochłonięcia z doznanych wrażeń; gniew jej pomięszany z szyderstwem, przeszedł w ironią i śmieszki, skończył się wesołém wyszydzaniem dumy ubogiej szlachty... Nadzieja przeniesienia się do wielkiego miasta, osładzała wspomnienia przykrości i upokorzenia.
Kwiryn już nie był tak potrzebnym matce, aby miał pobyt swój w Żulinie przeciągać, chociaż Ottonek tak się tu znajdował szczęśliwym asystując pannie Julii, trzymając jej motki do zwijania i godzinami zabawiając rozmową, że mu wcale do Barweniszek pilno nie było. Chciał tylko Kwiryn choć spróbować jeszcze brata skłonić do przebłagania, do przejednania się z matką. Widział on postępowanie młodej pani i nawrócenia jej małą miał nadzieję; pragnął przynajmniej