Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to może pora, w któréj Druskieniki zmuszonemu tu pozostać najsmutniéj się wydają. W Maju choć mało osób, ale wszędzie znać poczynające się życie, przygotowania do niego; w jesieni odczarowanie, znużenie, i stosy śmieci różnobarwnych przed domy wymiecionych, jedynych szczątków życia, które tędy przeszło; smutno widać wszędzie.
Jak nie jedna kupa tych śmieci wiele mówi. Smieszna to rzecz, ale wielce prawdziwa, że ze śmieci wymiecionych z domu całą przeszłość jego rozpoznać można. Zwiędłe kwiaty, postrzyżone wstążki, niedopalone cygara, podarte karty, pogniecione papiloty, karmelkowe obrazki i reszty rachunków, czapeczki cératowe z kołtunów porzuconych tutaj i stłuczone kieliszki od szampańskiego, nie sąż wymówném świadectwem, co przez dom przeszło?
Jedna śmierć tak cicho tędy przechodzi, tak nieznacznie się przemyka, że jéj całkiem nie widać, nawet w rubrykach tutejszych doniesień lekarskich na śmierć niéma miejsca. Zadzwonią po umarłym w kościołku, ale któż wie na co dzwonią? — i — po wszystkiém. W nocy, cicho wywożą trumnę do Rotnicy, bo tu niéma ani