Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obcéj ziemi. Ostatniemi słowy Władysława były: Adieu! Dobra-noc Bracia!!
Z uszanowaniem ogląda się dom, gdzie te słowa pożegnania wyrzeczone zostały; czemuż tu nam zgonu Króla ani słów jego nic a nic nie przypomina? Szkoda.
Dom ten dawniéj Jezuicki, dziś Rządowy, zajęty jest przez żydów. Gdyby nie stanowcze podanie zawszebym sądził, że Król przebywał i umarł w Dominikańskim lub Jezuickim klasztorze, ale starzy ludzie poświadczają zgodnie, że nie tak było; wierzmy im, bo oni wiedzą lepiéj. Nie tak-że to dawne czasy.
Po domu tym zwraca oczy blizki ratusz budową swą zapewne siedmnastego wieku lub szesnastego nawet może sięgającą, z wieżyczką białą, dziś i z zegaru nieużytecznego odartą. Nieużytecznego mówię, bo komużby wskazywał godziny? chyba tym tłumom żebraków wszelkiego rodzaju, którzy tu z niesłychaną natarczywością podróżnego opadają. Widać, że z jałmużny uczynili sobie rzemiosło, tak doskonale żydzi i katolicy, starzy i młodzi, na wszelkie sposoby żebrzeć umieją. Z boleścią poglądałem na dzieci do tego niepocz-