Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

25
DOLA I NIEDOLA.

— Jestem zazdrosny, wszyscy cię więcéj widzą nademnie.
— No mów; czuję że to jakaś przedmowa, że ta słodycz na wierzchu kryje w sobie jakieś śmiałe żądanie lub prośbę o przebaczenie... Cożeś zgrzeszył? spowiadaj się, czego odemnie potrzebujesz, okupując to wcześnie pochlebstwy? Mów!
Hrabia zagryzł usta i zamilkł: czuł się upokorzony, będąc tak dobrze odgadnięty.
— Mylisz się, rzekł zimno: nic nie zawiniłem i o nic nie myślę cię prosić. Przyszedłem tylko zobaczyć jak się masz... i odchodzę.
Krystyna przeczuła, że za daleko poszła i była niegrzeczną.
— No! rzekła: nie bądź dzieckiem, nie gniewaj się!
— Nawet się nie gniewam — odparł Adam poprawiając mankietki i uśmiechając się niby wesoło.
Zamilkli oboje, ale Krzysia patrzała na niego bacznie: nie była zadowolona z jego fizyognomii: lekki wyraz przepowiadający chętkę emancypacyi był już na tém licu, do którego pokory i uległości była przywykła...
— Cóż robisz z sobą? spytała.
— Sam nie wiem... rzekł obojętnie.
— Jesteś gdzie wieczorem?
— No! u kasztelanowéj krakowskiéj, a potém może u komandora na kolacyi.
— I mówisz mi, żeś nie zgrzeszył! zawołała porywczo kobieta. Filucie! robisz tak jak ten wieśniak, który od księdza brał za wczasu absolucyę za grzech, jakiego dopiero miał zamiar się dopuścić.