Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czątek. Słuchaj! powiem ci go na pamięć. Dajmon mi go dyktował; słyszałem szeptanie ducha, wiersze płynęły jeden za drugim kryształowe, jasne, błyszczące, strojne, dźwięczne... Źródło ich nie wyczerpało się, zdrój nie zaszedł mętami!
To mówiąc Adrjan, jakby go istotnie siła jakaś nadziemska dźwignęła, powstał z łóżka, i z podniesioną do góry głową, mówić począł...
Sieniuta byłby się oparł temu wysiłkowi, gdyby od pierwszych wyrazów, które posłyszał, nie został ich czarem ujęty. Tamując oddech, z wlepionemi w niego oczyma, stary upajał się cudnemi wierszami.
Piękne były na podziw.
W początku Adrjan recytował je z zapałem, głosem podniesionym, lecz po chwilce zabrakło mu siły, tchu, wyrazy coraz się stawały cichsze, siadł odpocząć, rękami pierś cisnąc zbolałą.
W tej chwili usłyszanym głosem syna strwożona matka, powoli otwarła drzwi i — weszła.
Adrjan kończył, gdy ją zobaczył; Sieniuta dał jej znak, aby syna wstrzymała od zabójczego trudu...
Zrozumiała to łatwo, i ufając w przewagę swoją, zbliżyła się żywo, obejmując go za głowę.
— Dziecko moje, poczęła — na Boga! znowu te nocne zabójcze dla ciebie wysilenia! Dałeś mi słowo, że do uzdrowienia twego pisać przestaniesz... Wiesz jak ja pragnę ci we wszystkiem być powolną — ale to ci zakazane... to cię zamęcza.
Adrjan siedział z głową spuszczoną, walcząc z sobą: zdawało się, że głos matki zwycięży; w końcu zlekka ją od siebie odtrącił.
— We wszystkiem jestem mamie posłuszny, rzekł — w tem nie mogę. Głos z góry jest świętszy nawet od głosu matki.
Klara załamała ręce.
— A któż mnie dał ten głos, co się z mej piersi wyrywa — jeśli nie Ten, co jest w górze! Adrjanie...
— Mamo, przerwał poeta — zaklinam cię — nie sprzeciwiaj mi się. Chwila może jedyna w życiu uchodzi;