Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziś ja wcale iść spać nie myślę. Bądź cobądź, muszę stworzyć tę pieśń ostatnią.
To mówiąc, począł rozrzucać papiery i chwycił pióro.
— Czuwaj, proszę cię, zostaw mnie samym, i — niech tu nikt nie wchodzi, dopóki nie zawołam. Czuję natchnienie, — pieśń ta musi być koroną poematu!
Profesor stał oniemiały.
— Adrjanie mój, rzekł łagodnie — dziecko moje, łudzisz się — jesteś zanadto osłabiony... Gdyby natchnienie przyszło nawet, nadasz mu chorobliwe znamię...
Sam powiadasz, że pieśń ostatnia powinna być koroną dzieła; a ty ją uczynisz słabą, niegodną początku, i wyczerpanym się okażesz.
Adrjan się oburzył.
— Nie znasz mnie, zawołał; zapomniałeś młodości i sił, jakie ona daje. Kto może oprócz mnie sądzić o mocy ducha, który ja w sobie czuję?...
Nic nie mówiąc już, Sieniuta zbliżył się, objął go i całować począł.
— Adrjanie, nie zabijaj się! rzekł płaczliwie.
— Poeta opadł na poduszki, zmieniła mu się twarz, głos zniżył.
— Raz przecie — rzekł pokornie — skończyć to potrzeba... Dokończywszy wolnym będę. Dajmon, który mieszka we mnie, z ostatniem słowem pieśni uleci. Wrócę do panowania nad sobą, będę mógł kochać, marzyć i być szczęśliwym. Cięży mi ta niewola posłannictwa...
Dręczę się nią i sobą...
Dość tych zwłok, zrzucić z siebie ten ciężar muszę — pozwól mi, błagam cię...
Ze spuszczoną głową, z rękami załamanemi, profesor stał nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
Adrjan skorzystał z milczenia.
— Pierwsze pięćdziesiąt wierszy mam już gotowe — zawołał. Gdyście wyszli, wziąłem kilka kropel opium, które dzielnie pobudza nerwy do ruchu. Pod czarodziejskim wpływem tego napoju zrodził się pieśni po-