Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chyba że tego, co zamyka, rozpoczynać nie było warto. Ona jest uznaniem bezsilności i ślepoty!
— Sceptycyzm jest głosem wieku, to darmo — rzekł Adrjan.
— A nadzieja wyrazem przyszłości — odparł Sieniuta.
— Ostatnie słowo jak gorącem żelazem wypalone piętno powinno być wyciśniętem — rzekł Adrjan.
— Rozpłyń się w jasnościach, przerwał Sieniuta — poematowi twojemu lepiej to przystało. Opiewa ona ludzkie dzieje, a te skończone nie są, ani bezrozumne być mogą. Orlem okiem spójrz dalej niż drudzy, a dojrzysz światłości!
Adrjan się zadumał i zdawał uspokajać.
— Może masz słuszność — odezwał się cicho — rozpacz jest głupia...
Lecz obok mojego bohatera, którego znasz, w którym się skupia co nasz wiek najwznioślejszego ma i najszlachetniejszego — stoi, jak wiesz — ta negacya wiekuista, ten Mefisto Fausta, duch sprzeczki i przekory, szyderstwa i niewiary, bez którego pełny obraz żadnej epoki być nie może. Ma go każdy czas, każdy naród w coraz odmiennej postaci...
Mojego Mefista mam-li strącić w przepaści, pozostawić mu życie?
— Sam go nazwałeś wiekuistym — począł Sieniuta, rad może, iż się rozmowa przedłużała — ciemności są tak wieczne jak światłość; gdzie jest żywot sam, i negacya jego być musi. Gdybyś go strącił w głębie nicości, on siłą swą przekory gotówby z nich byt stworzyć jakiś; wszak ci on zawsze przeciwnym krańcem być musi.
Mimowolnie stary profesor się rozgrzewał, pomiarkował się jednak spojrzawszy na twarz poety, iż nawet dłuższa rozprawa niebezpieczną dla niego była. Zakończył bardzo prozaicznie.
— Ale my bredzim, a ty spać iść powinieneś!
— Ja? dziś?... przepraszam cię — odparł Adrjan.