Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z kanapy. Nie chcesz mnie? odrzucasz? nie kochasz? miałażbym się narzucać? miałażbym ci świat zawiązać? Daj Boże, abyś znalazł taką która cię uszczęśliwić potrafi, ja nie znajdę pewnie drugiego Adolfa, bo go i szukać nie będę — Zostanę dwa razy wdową, po mężu który mnie odumarł i po kochanku, który mnie nie chciał.
Oboje milczeli, Adolf blady, smutny, w duszy rad swojéj wspaniałomyślnéj ofierze, w sercu nią zmartwiony, spoglądał machinalnie po oknach sali, ukradkiem wzrok rzucał na Matyldę i wzdychał. Ona łzę ociérała.
— Musim więc rozstać się, odezwał się Adolf po chwili, czując potrzebę zawiązania rozmowy, musim się rozstać. Kto inny może na mojém miéjscu, mniéj przewidujący, z upragnieniem pochwyciłby szczęście, które mu samo do rąk przychodzi; ja nauczony krótkiém, ale bolesném doświadczeniem, w samych nawet roskoszach, nieszczęścia przewiduję. Cóżbym nie dał Matyldo, gdybym równy tobie imieniem i majątkiem, mógł wyznaczoną mi cząstkę szczęścia, przynieść ci do podziału! Ale dziś, przyszłość ciemna, upokorzenia, walki widzę tylko przed sobą, mógłżebym odważyć się dać je do podziału