Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdzie w jednéj chwili wszystko mi jedna śmierć wzięła.
— Nie mówże, żeś wszystko postradał, odpowiedziała Matylda, ja nigdy nie przestanę być twoją — przyjaciółką. Chętnie przyjmę upokorzenia, jeśliby jakie na ciebie spadły, podzielę je i rada będę z mojéj ofiary, bom przyrzekła cię kochać, bo cię — kocham.
— Kochasz! podchwycił Adolf porywając się, kochasz Matyldo? A! czemuż teraz niémam imienia i majątku, abym ci je razem z sercem oddał.
— Dość mi twojego serca! odpowiedziała Matylda.
— Serca! O! dla nas w téj chwili, jest ono wszystkiém, rzekł smutnie Adolf, ale co świat powié? Ludzie sobie tylko pobłażają, drugim nie przebaczą. Śmiałażbyś oddać rękę temu, który niéma imienia, który wstydzić się musi urodzenia swego, a odbiérając piękne twoje nazwisko, nie wiedziałby jakie ci w zamian ma nadać? ty, która całe życie nie znałaś co to upokorzenie, którą świat nosił na ręku i każdy krok tysiącem oklasków okrywał, śmiałażbyś jednemu tylko sercu poświęcić —