Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyjął. Znasz mego ojca, wiész (bez pochlebstwa) jak cię kocha; nieraz on dawniéj nawet, napomykał ci, abyś mu dopomagał w jego interesach; tyś młody, czynny. Wstrzymywały cię wprzód obowiązki domowe; lecz jeśli teraz gwałtem oderwą cię od ojca, cóż ci przeszkodzi? Będziesz blizko niego, będziesz mógł dowiadywać się przynajmniéj o nim.
Adolf milczał, spuścił głowę, w myśli rozważał każde jéj słowo, a po chwilce z gorzkim odpowiedział uśmiéchem.
— A! byłoby to bardzo szczęśliwie, ale to być nie może! Dawniéj, Adolf uważany jako członek waszéj rodziny, miał prawa do waszego serca, do względów i pomocy; dziś, od wszystkich odrzucony, siérota, bez imienia, mógłżeby dla ocalenia siebie od burzy, wnieść w wasz dom nieoddzielne od siebie upokorzenie, mógłżeby słuchać jakby was obwiniano o dziwaczną powolność, o niepojętą litość dla bezimiennego tułacza. Dziś, potrzeba mi uciec tam, gdzie nigdy imie moje, słuch o mnie nie doszedł; — a jeśli Bóg poszczęści staraniom, wrócę kiedyś może w te strony, obejrzéć ze łzą w oku te miejsca, gdziem miał ojca, matkę i rodzinę —