Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Gdzie ona? Adolfie? gdzie ona? czy widziałeś ją?
Adolf w milczeniu przybliżył się do starca, a pan brat sparty na poduszce wypuścił z ust cybuch i jak na dziwo patrząc na nieszczęśliwego, z tą zimną krwią i suchém okiem właściwém samolubom, otworzył szeroko gębę oniemiałą i wytrzeszczył oczy. Potém nie mogąc pojąć, żeby brat go nie poznał, choć się bardzo dawno nie widzieli, w te się odezwał słowa.
— Ps! panie bracie! Cóż to! to i mnie nie poznałeś? Półkownika Salezego, brata rodzonego? hę? hę? co?
Starzec usłyszał tylko głos, obłąkany wzrok powiódł po nim, spójrzał po kątach i cicho jakby się lękał kogo obudzić, spytał znowu obracając się do Adolfa.
— Czy jéj tu niéma?
— Proszę! zawołał półkownik, dalipan zewszystkiém sfixował! fe! uu! fe! Wszak i mnie nie poznaje!
To mówiąc ciężko podniósł się z kanapy i sapiąc okropnie, z fajką w zębach zbliżył się do starca, który na widok jego, z przestrachem