Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z którym tylko rozmawiał z potrzeby koniecznéj, jak na człowieka, któremu bezkarnie mógł prawić największe niedorzeczności, a w przypadku poszczuć nawet chartami dla zabawki swojéj.
— Więc przyznania was za dzieci nie było? spytał po chwili.
— Nie wiem, odpowiedział odwracając się Adolf.
— I jak to Waspan interessami możesz się trudnić, kiedy nic nie wiesz? Co! hę? Kiedy ja się tu do nich wezmę, inaczéj będzie. Hm! ale jeśli on zupełnie sfixował, to on civiliter mortuus, jabym jego do bonifratelów odesłał, czy co? hę?
Gdy to mówił jakby sam do siebie, drzwi się otwarły powoli, i przybyły oniemiał na widok siwéj głowy starca, osłupiał usłyszawszy zwykłe jego pytanie, bojaźliwie wymówione.
— Czy jéj tu niema? Gdzie ona?
I zchylony z posępną miną, z zapadłémi oczyma, z drżącemi rękoma, siwy jak gołąb staruszek, krokiem niepewnym przeszedł pokój, jakby szukał kogo, lub też czekał odpowiedzi. Zbliżył się do brata, nie poznał go, głową potrząsnął i powtórzył.