Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bardzo chory, nie można by się z nim widziéć, co?
— Stracił zupełnie przytomność, od czasu śmierci mojéj matki, rzekł Adolf, i chociaż w sobie zdrów jest na pozór, nic nie mówi prawie, nie rozumie i mało kogo poznaje.
— A! pfe! co ja słyszę, pan brat mój! A, pfe! to głupstwo! A ja mówiłem że się to tak skończy! Uu! I cóż? Kto tu interessa prowadzi? hę? Opiekun jaki, co? przecież ja jestem naturalny?
— Dotąd niéma opiekuna, bo mamy jeszcze nadzieję że z pomocą lekarzy, po których posyłam nieustannie, przyjdzie do zdrowia. Interessami ja się sam zajmuję.
— Dajcie no mi tu krzesło, przerwał przybyły sapiąc zmordowany, muszę się z Wasanem rozmówić. Konie niechaj odejdą. Słuchaj! Tłumok wypakować i lulkę mi tu dać, i kapciuch średni. Hę? co? uuu! tegom się nie spodziewał!
— Możebyśmy przeszli do pokojów —
— A no, dobrze, niech mi tylko który rękę poda.
Służący poskoczył i z jego pomocą, prze-