Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Adolf słyszał tę całą rozmowę wyraźnie, żadne słowo go nie minęło, im boleśniéj utkwić w nim miały, tém wyraźniéj dochodziły jego uszów. Biédny! został na ziemi żeby wysłuchał wszystkiego, żeby wycierpiał wszystko za matkę, i gdy mu serce krwią zabiegało, myślał, że Bóg w niedocieczonych sądach swoich musi czasem karać dzieci, za grzechy rodziców. Obcy otaczającemu go tłumowi, stał i patrzał na trumnę, straszne nigdy więcéj wpijało się w jego duszę, wnosząc w nią z sobą wszystkie przekleństwa, wszystkie smutki i boleści, do jakich tylko wmięszać i przyczynić się może.
Kilku panów szlachty okolicznéj, stało na smętarzu, poglądając na niego okiem politowania i wzgardy, nie śmiejąc go powierzchownie nawet pocieszać, żeby się politowaniem nad odrzuconą z towarzystwa ich dostojnego istotą, nie poniżyć w oczach drugich i w oczach własnych.
Przez miasteczko, dwóch jakichś młodych, wracali z polowania, na koniach zhasanych, pianą i pyłem okrytych. Mijali właśnie smętarz, spójrzeli; pogrzeb.
Pan Alexy (niewielki, przez nos mówiący).