Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tém stary usłyszał szmer i porwał się z łóżka wołając.
— Co? co tam? obudziła się może? może tyś ją obudził?
— Idź! idź, wychodź, szepnęła Matylda zbliżając się do służącego, i ledwie nie ledwie wyprowadziła go za drzwi.
Kwadrans nie upłynął, a służący wśliznął się znowu i stanął u drzwi.
— Czego chcesz? niecierpliwiéj spytała go Matylda.
— Ten kuglarz kazał powiedzieć —
— Ale odprawże go mój kochany! Co ci się dzieje? Idź, idź, zawołała Matylda lękając się, aby wejście jego znowu starca obłąkania nie rozjątrzyło.
— Hm! Kiedy on prosił, rzeki uparty głupiec, żebym ja powiedział, że on jakoś tam zegarki w moździerzu tłucze i reperuje potém, że z dwóch stołów się tacza; że umie różne sztuki osobliwego —
— A! wzruszając ramionami odpowiedziała Matylda, czyś oszalał, idźże sobie.
— On ma uczonego kanarka, dodał nie ruszając się krokiem sługa.