piersiach, tylko co mi ich nie rozbiło To dobrze myślałem, niech się tylko ustatkuje.
Trzebaż było nowego nieszczęścia! Przyprawne nie wiele warte! zgubiłem je na pierwszym balu! Kradzione nie idzie w pożytek nigdy. Więcéj mnie już nie chciano wpuścić do anatomicznéj sali, postrzeżono, żem złodziéj.
Jam się jeszcze nie zraził. Wziąłem znowu worek pieniędzy i poszedłem, po drodze spotkałem psa.
— Jak się masz Castorze?
— Zdrów, do usług pańskich. Pokręcił ogonem.
— Dokąd bieżysz?
— Czuję pieczeń.
— A pan twój gdzie?
— Idzie podobno za mną.
— Ty z nim idziesz, czy do pieczeni?
— Razem, umiem to pogodzić.
— Kochasz pana?
— Trochę mniéj niż pieczeń.
— Jesteś z nim szczęśliwy?
— Obciął mi ogon i uszy.
— Atyś go nie porzucił wierny Castorze?
— Cóż kiedy mnie karmi!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/429
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/e0/J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Cztery_wesela.pdf/page429-750px-J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Cztery_wesela.pdf.jpg)