Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kwiaty, ptaszki, bzy, niebo, wszystkie roskosze były w naszém sercu, bo nie mieliśmy wówczas tylko jedno wielkie serce na nas dwoje.
Potém, po téj nocy, przyszła noc druga, czarna, z burzą, z piorunem, z chmurami — Drżeliśmy i szli razem. Piorun uderzył — Czy uwierzycie że z nieba??? — uderzył i zabił jedno z nas dwojga, połowę, ją — a z nią moje serce, bo serce było jedno na nas dwoje. Zostałem sam jeden, bez serca i patrzałem w niebo z rozpaczą. Nie widać było nieba tylko chmury — Byłem już znowu sam jeden, strasznie jeden, jeden jak jedno piekło (a tysiąc męczarni), jak jeden fenixs, jak samotna szczęścia godzina, jeden jak robak okuty skałą, który nigdy świata i brata nie zobaczy, który nigdy nie będzie, we dwoje.
A! wy nie wiecie co to jest sam — jeden! Patrzcie na nędzarza, który zgnił do połowy patrząc na wasze złoto, który sam, jeden, walczy z chorobą, głodem, zimnem, śmiercią. Ja byłem tak sam jeden, i gorzéj jeszcze, bo nie miałem nawet serca.
Wy nie wiecie co to jest nie mieć serca? Jest to być jak nóż lékarza, jak trucizna, jak