Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dwoje, a nie mieliśmy nazwiska, ani postaci, byliśmy jak jedno, a było nas dwoje, i było nas w jednym, dwoje.
Potém, przez ciemną jakąś noc boleści, rozdzieleni, znaleźliśmy się nizko, — na ziemi — i było znowu nas dwoje, ale rozdzielonych mgłą, ludźmi, górami, czasem światem, życiem. A czuliśmy zdaleka, że nas było dwoje i po ciemku, wzdychając, szukaliśmy siebie długo, bardzo długo.
I znaleźliśmy się i spójrzeli, a nie śmieli się witać, bo poubiérani w piękne dziecinne sukienki nie poznaliśmy się oczyma, tylko duszą. A było nas dwoje tych samych, co w niebie.
O Boże, jakże długo czekać było trzeba, nimeśmy sobie śmieli powtórzyć znajome w niebie wyrazy — Kocham ciebie! — nim padliśmy w objęcia jak w niebie bywało, jak w niebie skleili usta i zjednoczyli serca; nim znaleźliśmy się znowu dwoje jak jedno, dwoje jak w niebie.
Było tak — o! nie wiém jak długo — pachniały kwiaty, świeciła noc długa nad naszemi głowy, ptaszek nam śpiewał na bzach rozkwitłych, wiatr dmuchał, niebo jasne, czyste, sklnące błyszczało nad naszemi głowy; a wszystko to: