Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ci. W towarzystwach, kobiéty stroniły od niéj, mężczyźni ciekawość okazywali, ale się nie zalecali jak dawniéj. Nikt nie myślał pozyskać jéj względów, wyglądać uśmiechu, wywabić dwuznacznego słowa zalotnicy; każdy się kłaniał zdaleka, odchodził wzdychając, z politowaniem na twarzy, odrazą w sercu. Jedno dotknięcie, jeden uścisk trupa, pozbawił Julją miłości, roskoszy, szczęścia, przyszłości. Serce jéj wprzódy zimne, teraz zlodowaciało de reszty, wesołość dawna skonała na nieszczęsném małżeńskiém łożu — ponura, zmieniona, nieraz wspomniała słowa Hilarego, w straszną noc wyrzeczone.
— Cóż warto życie??
I do czegożby była posłużyła jéj wesołość? dowcip, uśmiech nikogoby przy niéj nie rozweselił, gdyby i piękność sama nie wabiła — taka to prawda, że wyobrażenia zmieniają całkiem znaczenie przedmiotów, choć cielesnie przedmioty, są takie jak były. Uważano Julję, jako skórkę owocu wyssanego, rzuconą w kąt pogardliwie — Obchodziło ją to z początku, ją tak zalotną dawniéj, potém nawykła do swego nowego położenia, mszcząc się na ludziach szyderstwem głosném lub milczącém, przekleń-