Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wypytywać ją zaraz, aby świeżém przypomnieniem wypadku, znów ją w obłąkanie gorączkowe nie wtrącić. Od dnia do dnia polepszało się wdowie, lecz dotąd z ust jéj ani słówka o wypadkach okropnéj nocy weselnéj, nie słyszano.
Unikała ona najdalszego nawet o tém wspomnienia; gdy się zaczęła przechadzać, przewieziono ją do domu Pana Sędziego. Dozwalała robić z sobą co chciano, zimna, milcząca, zamyślona, czasem tylko nieznacznie uśmiechała się do siebie i niespokojnie poglądając na drzwi, za każdém ich otwarciem, zdawała się czyjegoś ukazania obawiać.
Dość długo tak, troskliwość i obawa o jéj zdrowie, wszystkim usta zamykały; lecz przyszedł czas nareście; musiano, już dla zaspokojenia ciekawości, już dla obalenia dziwnych pogłosek szarpiących jéj sławę, spytać wreście jéj saméj o wypadki strasznéj nocy. Chodziło o wyjaśnienie, kto przygotował, kto dał truciznę Hilaremu, lub, jeśli ją sam wziął, to z jakiéj przyczyny? Położenie trupa, sztylet i inne poznaki dowodziły, że pan młody chciał żonie odebrać życie, domyślano się więc, nie bez przyczyny, czy żona nie podała mu trucizny, czy to nie była