Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

piéro widok trupa, o smutnéj prawdzie przekonał. Sypnęły się potém dowodzenia z wiekiem, śmierć w tysiącznych postaciach, odbiła się boleśnie na sercu mojém — nie podobna w nią było nie uwierzyć. Widziałem umiérających, umarłych, a! któż opisze uczucie, gdym pierwszy raz kochaną, kochającą mnie utracił? — Kto opisze wrażenia téj chwili, pierwszéj najokropniejszéj, w młodém i jeszcze świeżém sercu? Zdało mi się, że ta miłość która nas wiązała, połączyła mnie z grobem, ze śmiercią, że umarły i z za grobu kochać mnie musi, że nić niepostrzeżona wiąże mnie odtąd z mogiłą. Długom myślał, długom był smutny, ale widok nowych twarzy, miłość innych serc, porwały ten związek grobowy — poszedłem drogą życia jak wszyscy. O poczwaro człowieku!! — ty nie masz serca, ty nie masz pamięci!
Potém, późniéj lubiłem dumać o śmierci, w myślach o niéj dostrzegłem wdzięku gdy wprzódy tylkom się jéj lękał. Nie gniewajcie się czytelnicy, jeśli was wiodę, na smutne często obrazy poglądać — wesołość poniża, smutek nas wynosi. Kto umié i lubi być smutnym, ten dowodzi, że pojmuje nieśmiertelność i nie nasyca się