Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wspomnienie, że lepiéj jest umarłym, odpowiadali potrząsając głową.
— Alboż my wiémy, co na tamtym świecie, nikt nie wrócił, nie mówił.
Są to umysły bojaźliwe, słabe, niepewne, chwytające po drodze, co napadną, dziś wierzące mocno, jutro chwiejące się, pozajutro ateusze, a w tydzień znowu fanatycy. Im by chyba szczęście przyszłe dowieść potrzeba cztérma regułami arytmetyki, aby je za pewnik uznali, a długość wieczności przynajmniéj jako tako wyrachować. — Tacy ludzie umiérają spowiadając się pobożnie, ale bez wiary w to co czynią, jest ich bardzo wielu. Wszelkie wspomnienie śmierci, widok trupa, kości, nabawia ich strachem, zawrotem głowy, drżeniem; gotowi się rozpłakać, gdy im przypomnisz, że kiedyś będą się musieli pożegnać ze słońcem, drzewy, xiężycem, domkiem na górze, gajem w ogrodzie. Dusza ich nie musi przeczuwać, nie umie pojmować, domyślać się innéj piękności, wyższego dobra nad tutejsze, ziemskie. Biédni, prawdziwie biédni ludzie. Przyjdzie umiérać, skon ich jest walką, płaczem, żalem, rozpaczą, na pozór umiérają z wiarą w przy-