Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jąc znowu, ależ to jesień, złe drogi, pora brzydka, może ci podróż zaszkodzić, moja duszko!
— O! mnie nic nie szkodzi, — potém, pojadę karétą.
— A długoż tam zabawisz? spytał spoglądając z pode łba Półkownik.
— Będzie to zależało od okoliczności, jak pójdzie interes — niewiém, odpowiedziała Julja obojętnie — tydzień, dwa, trzy, może nawet cztéry, wypadnie zabawić. Ale, dodała po chwilce przystępując bliżéj i głaszcząc męża pod brodę, trzeba mi na to piéniędzy mój Półkowniku —
— Jak to?
— Mówię ci, na to mi piéniędzy potrzeba.
— Nie rozumiem.
— Bez piéniędzy, cóż ja tam zrobię?
— Nie słyszę — hm?
— Mówię, że mi dasz piéniędzy — niecierpliwie powtórzyła Julja.
— No — a dużoż ich tam potrzeba? —
— Sam pomyśl i porachuj — Na poparcie sprawy, Adwokatowi, koszta podróży, życie w mieście, sprawunki, nieprzewidziane wydatki —
— Ale i na Winiawie potrzeba by mi kupić dobrego węgierskiego.