Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tego życzę zawsze! Jeśli ci dobrze będzie, zapomnij o Matyldzie, która tylko w oknie siedziéć i wyglądać biedna za Adolfem od dnia wyjazdu nie przestanie. Dziś przynajmniéj nie idź już na polowanie, bądźmy razem!
— Ach i dziś i zawsze bądźmy razem! zawołał Adolf z zapałem przyciskając ją do serca i całując w czoło. Kto ma taką jak ty żonę, ten byłby najwystępniéjszym z ludzi, gdyby gdzie indziéj szukał roskoszy i szczęścia!
Zaledwie tych słów domawiał, zaczerwienił się, zmięszał, jak gdyby sobie co przypomniał, ochłonął z zapału, poprowadził ręką po czole i zapytał zimniéj już, przechadzając się po pokoju.
— Cóż więcéj każesz sobie przywieść z Lublina?
— Nic, bylebyś tylko siebie przywiozł, jak najprędzéj.
— Będziesz mnie mieć aż nadto prędko —
— Czyż może być nadto!
Czytelnicy sądzę poznali z rozmowy Adolfa, że do Lublina więcéj go cóś, oprócz sprawy ciągnęło; poznali że Adolf nudzić się zaczynał z dobrą, miłą Matyldą. Nic dziwnego — można szacować kogo, cenić, nawet kochać, a dla tego