Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wić dni trzy, cztéry, najwięcéj tydzień, jeśliby jakim przypadkiem z drogą tam i nazad zebrało się wszystkiego dwa tygodnie, to już ani godziny więcéj. Uprzedzam cię dla tego, że raz wjechawszy do miasta, rozpocząwszy interes, choćby on tylko zdawał się pół godziny, czasem go zwloką —
— A kiedyż wyjedziesz?
— Im prędzéj to zbyć z karku, tém lepiéj, nie prawdaż? Myślę nie bawiąc, jutro ruszyć w drogę, aby nocować w Zawieprzycach.
— Jak chcesz! Maszże piéniądze?
— Mam tyle ile mi ich będzie potrzeba?
— Może byś jeszcze wziął u mnie? Pomiarkuj, interessa, podróż, to bardzo piéniądze zjada! A nadewszystko, drogi, wracaj prędzéj, powracaj! Ja niewiém jak ja tu wyżyję bez ciebie, smutno mi będzie, nudno, nie do wytrzymania.
— O! ręczę ci, będę się śpieszył! Czyż mię o to prosić trzeba, z konieczności tylko jadę, wiész sama.
— A! i przeklinam tę konieczność! Ale jeśli ci tam dobrze będzie, jeśli się będziesz bawił — bądź szczęśliwy, choćby nie ze mną. Ja