Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zalet, charakteru, talentów, nie urodzenia i stanu —
— Tak, tak, dodał Prezes, poczciwość, Mosanie, serce, to grunt, a reszta głupstwo, fatałaszki wymyślone dla zamazania oczów ludziom!
— Już to panny to nie dziw, że chłopców bronią, rzekł Pan Djonizy usiłując w pospolitym a nędznym żarciku swoim utopić rozmowę — przybędzie kawaler.
— Nie na długo, zawołał rozweselony Prezes, rzucając okiem na zarumienioną córkę. Wszyscy umilkli.
Po chwilce, Pan Alexy jakby sobie cóś ważnego długo rozmyślając przypomniał, przybliżył się do Julij i rzekł półgłosem:
Xiężyc wschodzi — czas w drogę!!
Usiłował on te słowa wymówić, z takim poetycznym zapałem, jak gdyby były wyjęte z nowéj jakiéj ballady (ballady były właśnie w modzie), lecz że je przez nos przepuścił, zginął cały wdzięk deklamacij, nie wydało się uczucie, a Julja niby nie dosłyszawszy spytała go
— Co?
Wiadomo jak chłodne zapytanie łatwo za-