Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ją w ten list! Ale jak tylko powrócę, poszlę umyślnie, poszlę za nim.
— Otóż to będzie dzieciństwo, grubo zahuczał Djonizy, właśnie wart ten szpargał posłańca, ja jak poproszę, a może i nie prosząc, dostanę od nich kopę takich listów!
— Ale to nie moja wina! mruczał Alexy, czyż wiedziałem, czym się mógł domyśléć? czy mogłem poznać. Gdyby mi to przyszło namyśl, nie byłbym go tak sprofanował.
— Daj już temu pokój, odparł Djonizy, dziesięć takich jak zechcesz napiszą! Czy to one mają co innego do roboty! O! pisałyby dzień cały, byle kto chciał czytać i odpisywać.
— Śliczny brat, pięknie nas zaleca! zawołała Julja ruszając ramionami, ale zawsze w pół gniewnie w pół szydersko, a Rózia dodała.
— Panie Djonizy nadto sobie pozwalasz, to pewna że ja póki życia i literki nie napiszę, ani Julja także —
Znowu rozmowa ustała, znowu Julja czując całą przykrość wizyty pozbawionéj swojego żywiołu, rozmowy, odżywić ją usiłowała wspomnieniem o Adolfie.
Wydała więc naprzód westchnienie, które