Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tém miejscu rozmowy przyniesiono bez biały, który mały zalotnik z wdziękiem rozdzielił równo między obiedwie siostry, rozrywając na połowę ogromny pęk który mu całą twarz zakrywał. Od brata żadna bzu wziąść nie chciała, utrzymując że same powiędłe narwał kwiaty, choć rzeczywiście mały pan Alexy nie mogąc sięgnąć wysoko przyniósł tylko dużo liścia.
Matylda dotąd milcząca wmięszała się nareście do rozmowy.
— Jakąż to pani książkę idąc tu czytała? spytała Julij.
— Jakiś romans Walter-Scotta, odpowiedziała Julja, nie wiém zkąd go w mizerném tłumaczeniu dostał pan Alexy. Z miny jednak książki wnosić można jak popularna, bo utłuszczonych kartek ledwie czyściéjsze palce dotknąć się odważą i trzeba wielkiego niedostatku książek, żeby podobną czytać, bodajby najlepszą.
Tu pan Alexy przerwał, uwagą mocno przez nos wyrzeczoną, że wiele ma bardzo książek, że sam lubi czytać dobre rzeczy i pożyczać pięknym damom. Dodał jeszcze rozmachawszy się raz, że kupuje tylko klassyczne dobre książki,