Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak dawno tak pięknego nie mieliśmy wieczora, odezwała się panna Julja, same były słoty. I teraz nawet w lasku mokro, gdyby nie skórzane botinki zamoczyłabym nogi i musiałałabym odchorować. Djonizy bądź tak grzeczny, urwij mi tego białego bzu z klombu, ja niezmiernie lubię zapach tego kwiatu.
Pan Alexy nie dający się wyprzedzić Djonizemu, pobiegł z nim do klombu, pannie Julij tym czasem przerwała mowę siostra Rózia.
— Julka tak nadzwyczajnie lubi wszystkie zapachy, naprzykład jaśmin; ja z perfum najlepiéj Miel d’Angleterre.
— I wiém czemu, odpowiedziała Julja szydersko spoglądając na siostrę, od tego czasu polubiłaś Miel d’Angleterre, jak ci nim pan Alexy zalał chustkę od nosa! Słodkie wspomnienie!
— Ach! jak Julka lubi przycinać, zawołała Rózia, i jabym też znalazła powiedzieć co, gdybym chciała! Bo zapewne nie mnie jednéj i podobno nie mnie nawet pan Alexy nadskakuje! Komuż on książki pożycza? nie mnie przynajmniéj. I teraz idąc przez lasek, Julka zaczytawszy się w jakimś pożyczonym romansie, o mało nie upadła, a gdyby nie Pan Alexy —