Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po herbacie, Prezes włożywszy słomiany kapelusz wyszedł do ogrodu z Jasiem, Adolf i Matylda zostali sami. Nie będę spisywał ich rozmowy, znajdzie czytelnik podobnych wiele, w wielu starych i nowych romansach. W starych, suche, mdłe, sentymentalno-patetyczne, w nowych ogniste i poetyczne.
W starych i nowych, poetyczne i patetyczne piękne być mogą, rzadko naturalne, ale naturalność w tym razie tak jest trudną do pochwycenia, że my damy pokój zupełnie całéj téj kochanków, a dość długiéj konwersacij.
Właśnie gdy najżywszą była, w krzakach około domu dał się słyszéć szelest, potém śmiechy, potém znowu szelest, nareście dwie panienki i dwóch kawalerów ukazali się na ganku. Matylda porwała się jak gdyby ją kto ze snu przebudził, Adolf od niéj odskoczył w drugi koniec ganku.
— A, przepraszamy bardzo za nasze natręctwo, odezwała się jedna z panien, starsza jak się zdawało, blada, wysoka, dość ładna, z ożywioną fizjonomją, z bukietem u kapelusza, z xiążką któréj rożek wyglądał z koszyka za-