Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszeństwo Adolfowi — Prezes dostrzegłszy to uśmiechnął się: rad był z wyboru, ale milczał, bo nie lubił mówić piérwszy. Chcąc wiedzieć jego zdanie, trzeba go było o nie zapytać wówczas otwiérał się z niém i nie pytając czy zostało przyjęte lub odrzucone; milczał znowu. — W chwili kiedy po śmierci matki i ojca, zachwiał się los przyszły Adolfa, Prezes nic nie powiedział córce, ani postępowanie względem niego odmienił; pomyślał, że im biédniejszy będzie, tém wdzięczniéjszy, a Matylda pewniéjsza przyszłego szczęścia.
Wszyscy oczekiwali otwarcia testamentu, lecz Półkownik kończył jeszcze fajkę rozwalony na kanapie, dmuchając popiołem na nogi bliżéj stojących i mrucząc pod nosem. Pan Piórcewicz z paczką w ręku stojący, chciał przypomnieć, ale się lękał, stąpał z nogi na nogę, ręce zacierał, czuba nastrzępiał i chrząkał. Adolf z bratem usunął się spokojnie pod okno, odosobniony wśród tłumu, bo do niego nikt nie mówił nawet i ledwie przechodząc mimo, grzeczniejsi nieznacznie kiwali głową. Jeden tylko Prezes często rzucał na niego wejrzenie, jakby chmurnym lecz pełnym ognia wzrokiem swoim,