Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go nosił na szyi. Ty bo nie wiesz — dodał cicho — ja trzy razy byłem chrzczony! Za każdy raz mi zapłacili! A co mnie to szkodzi!
Lenorze łzy stanęły w oczach, gdy się pożegnać zbliżyła. — Dżęga ją po ramieniu uderzył.
— Tylko bez łez — szepnął — tym go nie ujmiesz! Kto bierze dziewczynę, chce, by mu było wesoło. Śmiej się, otrzymasz, co zechcesz. Dalipan, chłopiec tęgi i ładny... księżniczka by się go nie powstydziła.
Milcząc już poszła Lenora do wozu pożegnać starą Cygankę, która coś mruknęła niezrozumiałego, śmiejąc się dziko. Sandor czekał na nią przy wózku. Podał jej rękę do wsiadania, chłopak rzucił węzełek z sukniami. Palmy dosiadł karego.
— Dokąd jechać? — zapytał.
— Przez Kościelisko do Zakopanego! — zawołała rumieniąc się płacząca Lenora.
Węgier nie spojrzał już nawet na Dżęgę, który stał krzesząc spokojnie ognia do zgasłej fajki; konie ruszyły i wózek potoczył się kamienistą drogą między skały nad potokiem.
W chwilę potem Cyganka i chłopak patrzący za odjeżdżającymi nie widzieli nic oprócz tumanu białego pyłu, który wiatr gnał w dolinę. Dżęga położył się na ziemi i wysypawszy złoto z kieszeni na chustę, począł je liczyć raz jeszcze.
W Dolinie Kościeliskiej, u rozwalin opustoszonych starej karczmy i jakichś budowli, zatrzymał się dopiero wózek... Przez cały czas drogi Palmy jechał to obok Lenory, to za nią, nie śmiejąc rozpoczynać rozmowy, bo dziewczę płakało i mówić nie mogło. Czując, że jej strój cygański może zwracać oczy i budzić niepotrzebną ciekawość, Lenora sama poprosiła Sandora, aby pozwolił się jej przebrać. Zabrała węzełek z sukniami i zakryta ścianą rozwalin przemieniła