Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cygańskich pieśni, które nucił półgłosem, a ona mu potem grała je ułożone misternie.
Dżęga lubił muzykę tę i nią kupić sobie mogła Lenora trochę uwagi, łaskawsze ucho, gdy potem powoli, z niewyczerpaną cierpliwością, nawracać go poczęła.
Jednego wieczoru Kasia postrzegła swą panią niespokojną wielce, modliła się długo ze łzami, siadała potem pisać, rozkazawszy jej iść spać, co dziewczę spełniło z ochotą. Nie wiedziała nawet, kiedy pani świecę zgasiła, ale gdy rano obudziła się, śpiesząc do zwykłych zatrudnień, przestrach ją nadzwyczajny ogarnął — pani nie było w pokoju. Dwa listy leżały tylko na stoliku. Kasia umiała czytać, wysylabizowała adres jeden do doktora, drugi do Laury i, cała przerażona, zapłakana, poleciała z nimi.
Doktór odczytawszy list załamał ręce, stał zadumany, poszedł natychmiast do mieszkania Lenory, aby je wziąć w opiekę, ale Kasia się nic od niego dowiedzieć nie mogła. Gwałtowniejszy skutek wywarło drugie pismo do pani Laury, która płacząc i lamentując biegała z nim po całym domu. I tu wszakże poczciwa sługa na próżno o kochaną panią pytała, nie odpowiedziano jej nic. Doktór kazał wprawdzie do pewnego czasu pozostać przy mieszkaniu i rzeczach dla dozoru, ale na nalegania dziewczyny, kiedy jej pani powróci, dlaczego tak ukradkiem wyrwała się z Warszawy, nic odpowiadać nie chciał.
W parę dni dopiero po tym zagadkowym zniknieniu Lenory, które jej przyjaciele trzymali w najgłębszej tajemnicy, nadszedł nieszczęśliwy Zbigniew. Sługa miała sobie za obowiązek nie wyjawiać nic przed nim; powiedziała mu, że pani wyjechała i że się chyba od doktora dowie coś więcej. Poleciał Zbigniew do niego, ale na pierwsze, naglące pytanie odebrał tyl-