Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko suchą odpowiedź, że panna Lenora dla pilnych interesów opuściła Warszawę. Chłopak znał nadto dobrze jej położenie, interesa, myśli, aby go takim ogólnikiem zbyć można. Zdziwiło go to, że wyjazd dla niego był tajemnicą. Wiedział o ojcu, domyślał się dawno i dobadał, że Lenora czuła się w obowiązku wyrwać go z zatracenia; mimowolnie wbił więc sobie w głowę, że gotowa była pójść za niepoprawnym włóczęgą, aby go bronić od jego własnych zachceń i powolnie na inną starać się wywieść drogę.
Ta myśl utkwiła w nim, pozbyć się jej nie mógł; przeraziła go ona przypuszczeniem wszelkich niebezpieczeństw, na jakie Lenora narażona być mogła... oszalał... W tej chwili obowiązki względem matki, rozpoczęta nauka, niepewność i nieświadomość zupełna miejsca pobytu Lenory, znikły mu z oczów, serce mu biło natarczywą jedną myślą: iść za nią, bronić jej! ratować!
Z załamanymi rękami, blady, zbliżył się błagająco do doktora, przypadając prawie przed nim na kolana.
— Dobroczyńco mój — zawołał — wiem, że opuszczając Warszawę pisała do ciebie, zaklinam cię, proszę, powiedz mi, gdzie ona jest! Jeśli jej grozi najmniejsze niebezpieczeństwo, jeśli ja mogę się przydać na co! pozwól mi spełnić najświętszy z obowiązków.
— Ale ja panu powiadam najuroczyściej, że nie wiem, gdzie jest panna Lenora — rzekł doktór.
— Przecież się ona wytłumaczyła przed panem, do którego miała zaufanie, z tego odjazdu tak nagłego!
— Wytłumaczyła! nie! — odparł doktór — to krok, który się nie daje niczym wytłumaczyć, prócz nadto dobrego serca, a bardzo obałamuconej głowy jakąś dziwną egzaltacją!