Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twoja na skrzydłach zasług i świętości dojdzie tam pewniej; wesprzyj mnie.
Uściskały się ze łzami.
Noc potem spędziła chora we śnie, przerywanym jeszcze przypomnieniami modlitwy. Nazajutrz pragnienie zdrowia dodało jej siły, wstała rzeźwiejsza, prawie weselsza, a około południa tak krążyła chciwie przy fortepianie swym, iż uzyskała pozwolenie doktora zagrania na nim trochę. W tęsknych jakichś tonach, jakby wspomnieniach śpiewów ludowych, rozlała się dusza spragniona, ze łzami na oczach grała i skończyła grę płaczem.
Siostra Felicja znajdowała, że ta gra zbytecznie na nerwy działała, zamknęła fortepian i schowała kluczyk do kieszeni. Lenora była posłuszna, poszła na łóżko z „Naśladowaniem Chrystusa“, po godzinie wstała do ręcznej roboty, a ku wieczorowi polepszenie zdrowia było widoczne. Z choroby została tylko jakaś gorączkowa żywość i niepokój.
Z polepszenia, o którym się u drzwi od Kasi dowiedział, skorzystał zaraz Zbigniew, który czatował dawno, domagając się, aby go wpuszczono, i wszedł nieśmiały a trwożny. Z dala go zobaczywszy, Lenora podała mu rączkę z uśmiechem.
— Widzisz, mój dobry panie Zbigniewie, że jestem więcej niż rekonwalescentka, bo prawie zupełnie zdrowa — zawołała. — To siostra Felicja tylko utrzymuje, iż jeszcze mi czegoś brak, ale ja się czuję zupełnie dobrze.
I wstała chwiejąc się nieco na nogach.
— No, mów pan, co się z wami dzieje! Czy posłuchałeś doktora? Czy rozpocząłeś studia?
— Ja? — spytał Zbigniew — ale miałżem ja cokolwiek bądź rozpoczynać, o czymkolwiek myśleć, widząc panią cierpiącą i chorą?