Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W kilka minut siedzieli w karetce doktora, w kwadrans zameldowali się do sędziego.
Musieli, jak zwykle, poczekać nieco w kancelarii, ale nareszcie wpuszczono ich do przybytku. Wprzódy jeszcze sędzia był zawiadomiony, w jakiej sprawie życzyli się z nim widzieć, i wziąwszy księdza za prostego świadka, przyjął go zimno, niemal szydersko. A gdy proboszcz objawił, o co chodziło, gdy notarialny akt złożył w ręce sędziego, bezstronny ów stróż prawa zmienił ton i fizjonomię, stał się grzeczny i oświadczył, że natychmiast uwięzioną uwolnić każe, a stronę przeciwną zawezwie do odczytania aktu, który najmniejszej już wątpliwości nie zostawiał.
Doktór coś na końcu poszeptał sędziemu i skutkiem jego żądania poszło wezwanie urzędowe do hrabiny i pana Alfreda, aby dla przesłuchania ważnego aktu, sprawę rozstrzygającego, niezwłocznie osobiście się stawili do sądu.
To wezwanie dla dumnej Pyzy równało się prawie upokorzeniem publicznemu aresztowaniu Lenory. Hrabina nie mogła przypuścić nawet, aby osobę tak dostojną jak ona śmiał sąd wezwać do osobistego stawienia się. Sędziowie i notariusze zwykle sami z księgami do niej jeździli — a w kryminalnym procesie być wezwaną, było dla pani tej obelgą. Toteż odebrawszy pismo, w największym gniewie kazała jechać Alfredowi i złajać sąd, jak śmiał ją! ją wzywać przed siebie. Była wzburzona do tego stopnia, iż mało nie zachorowała. Alfred przelękły poleciał w cwał do sądu, wpadł jak burza, począł od grubiaństwa i rozgniewał urzędnika, który mu z najzimniejszą krwią odpowiedział:
— Pani hrabina jest oskarżycielką, nie pan, i ona stawić się musi dla wysłuchania konkluzji.
— Jest wyrok i jaki? — zapytał Alfred.