Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/168

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    154

    — A kiedy ty mogłeś panią po pijanu łajać, kiedy ty mogłeś ją wypychać i odgrażać się bić, mogła cię ona ztąd wypędzić. Kwita byka za jędyka, rzekł Jan.
    — Ale to mój majątek! to wszystko moje!
    — Fiu! fiu! jakiś mi bogaty! Kłaniam się Jaśnie Wielmożnemu Panu! A nie możnaby wiedzieć, czy to kupione, czy darowane?
    Pan Bałabanowicz nic już nie słuchając darł się przez sługi do swego pokoju, puścili go wprawdzie, ale Jan z tabakierką szedł za nim poważnie i kiwał głową.
    — Chodźcie za mną chłopcy, rzekł na innych.
    Wszyscy słudzy optoczyli się za Janem.
    Ex-Plenipotent dopadł drżąc z gniewu, podziwienia i strachu, drzwi swojego pokoju, otworzył je i pędem pobiegł do biórka, zobaczył je odbite, papiery zabrane i załamawszy ręce, upadł na łóżko.
    Jan który tego wszystkiego był świadkiem, poważnie odezwał się.
    — A cóż, Bałabanosiu? nie prawdaż, że jest ktoś mądrzejszy od ciebie!
    Bałabanowicz jak zabity milczał. Jeszcze